piątek, 8 czerwca 2012

Stópkowa mania i nie-kibic

Odkąd Czupurek śpi w piżamie a nie w pajacu wydaje mi się taki duży,dojrzalszy,przedszkolak jakby...
I ta dana mi teraz  możliwość wycałowania z rana ciepłych,podkołderkowych stópek to przyjemność nie do opisania.Jestem maniaczką tych dziesięciu małych paluszków u kończyn dolnych.Całuję,dmucham,masuję,podgryzam...



Gdzie jest Nikoś?
*
Temat Euro mnie irytuje.Kibicem nie jestem i nie będę  siedzieć z gwizdkiem przed TV. Nie mam flagi na aucie,w lodówce nie leży szynka kibica ani jogurt z logo euro.Pokoju nie "przyozdobiłam",bo nie lubię kiczu.Biało czerwonej czapki nie mam,piwo się nie chłodzi.Dziś urzędujemy z Młodym sami.Tata pojechał uwieczniać w obiektywie ślub pewnej przesympatycznej Pary Młodej i wróci w nocy.Wieczorem,jak ulice będą świecić pustkami pójdziemy z Nikodemem na spacer.Potem Młodzież pięknie zaśnie,a mama pobuszuje po blogach;)Taki mam plan...

16 komentarzy:

  1. To prawda, dziecięce stópki są do schrupania. Takie jeszcze niezużyte :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez ubostwiam synowe stopki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham dziecięce stopki !!! ja tam lubie Euro :)

    OdpowiedzUsuń
  4. stópencje piękne
    a Euro? lata mi koło nosa :D

    OdpowiedzUsuń
  5. stópki, stópki...też je uwielbiam i u nas już też piżamki, bo niestety pajaca nie da sobie założyć. Mąż lubi piłkę nożną, więc kibicować będziemy w gronie rodzinnym. Ale poza koszulkami gadżetów euro nie mamy i mieć nie będziemy

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tak uwielbiam;)
    A co do dzieciaków, to moja Mania ma 2,5 roczku i jest dla mnie taka maleńka, choć czasem zachowanie ma iście dorosłe, ale jak w pobliżu jest jakieś młodsze dziecko od niej to jest juz taka duża!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. odkąd Emilia śpi w piżamie mam podobne wrażenie,
    rano zawsze budzi się z nóżkami między szczebelkami :)

    OdpowiedzUsuń
  8. hehe ja się w stópkach zakochałam juz na usg, nie wiem co to będzie na żywo, oszaleję!!!

    Co do EURO, wg to jedna z ważniejszych rzeczy jaka przytrafiła się naszemu krajowi. Widziałam jak rósł Wrocław, jak nigdy przedtem. I ja tam się cieszę :))

    Miłego wieczorku!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczne stópki :)
    A ja cię rozumiem w kwestii piłki. Szłam sobie dziś po mieście. Obwieszone samochody, faceci z piwami, trąbkami, piszczali o siebie, krzyczeli, a ja sobie dopiero po 10 minutach osłupienia i główkowania, o co chodzi, przypomniałam, że dziś mecz ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Stópki są do zacałowania a w kwestii kibicowania każdy robi to co lubi. Miło było spędzić po południe z przyjaciółmi i dziećmi na oglądaniu meczu. Może jak Twój Nikoś podrośnie też się zarazisz dopingiem naszej drużyny. Spokojnej nocki i cudownego całowania stópek z samego ranka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czas spędzony w miłym towarzystwie zawsze jest super:)
      W trakcie meczu poszłam na spacer.Wszędzie pusto,słychać było tylko krzyk,pisk przez otwarte okna.Wiedziałam kiedy gol,kto i jak...było tak głośno:)

      Usuń
  11. Ale fajny blog! śliczny synek
    zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  12. Odnośnie stópek... do końca życia będę pamiętać jak Nikodem przychodził do nas do łóżka w nocy... ja podnosiłam swoją kołdrę, wtulałam się do malutkiego ciałka jedną ręką chwytając stópkę synka... i tak aż do rana :) Ostatnio zauważyłam, że co raz trudniej mi do tej stópki dosięgnąć... ;)

    A odnośnie kibicowania... wiesz, już w po Twoim wpisie na FB zrobiło mi się Ciebie żal. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic złego na myśli ;) po prostu przykro mi, że nie czujesz tych emocji, które towarzyszą takim wydarzeniom! są nie do opisania! I choć oboje z mężem na co dzień fanami piłki nie jesteśmy, to możliwość kibicowania Polakom wraz z przyjaciółmi jest ogromną radością i już po pierwszym meczu wiem, że będę to długo wspominała :D A moi synowie? ich zaciśnięte piąstki, symbolizujące trzymanie kciuków, przy rzucie karnym Greków (oczywiście jako wsparcie dla bramkarza, aby ten rzut obronił ;) na długo zostaną w pamięci...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ania,nie przesadzaj z tym żalem.Uważam że potrafię sobie zastąpić te emocje innymi(dla mnie dużo przyjemniejszymi),nie czuję więc,że coś tracę...nie czuję i nic na to nie poradzę;nigdy nie kibicowałam i nie oglądałam meczów(nawet tych ważnych,tam gdzie nasi):)
    Pewnie jakby mąż wczoraj był Nikodem uraczyłby siedzenie przed Tv.Mąż nauczył go nawet mówić"gol" i kopanie piłki.Myślę,że synek jest jeszcze za mały na przezywanie takie o jakim piszesz ale pewnie jak podrośnie łaknie bakcyla;)

    OdpowiedzUsuń
  14. aaaaaaaale cudniaste stópeczki :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. "Żal" to faktycznie zbyt mocne słowo, ale nie znalazłam "lżejszego". Nigdy nie kibicowałaś? w żadnej dyscyplinie? Nie interesujesz się żadnym sportem? Mój tato to kibic wszystkiego ;) mam to we krwi... od dziecka chodziłam na mecze, boks (!), siatkówkę... mój wujek prowadził niegdyś pierwszoligowy klub koszykówki męskiej i jako dzieciak siedziałam zaraz przy 2metrowych zawodnikach... jakoś nie widzę, czym mogłabym sobie te emocje zastąpić :P

    OdpowiedzUsuń