Stópkowa mania i nie-kibic
Odkąd Czupurek śpi w piżamie a nie w pajacu wydaje mi się taki duży,dojrzalszy,przedszkolak jakby...
I ta dana mi teraz możliwość wycałowania z rana ciepłych,podkołderkowych stópek to przyjemność nie do opisania.Jestem maniaczką tych dziesięciu małych paluszków u kończyn dolnych.Całuję,dmucham,masuję,podgryzam...
Gdzie jest Nikoś? |
*
Temat Euro mnie irytuje.Kibicem nie jestem i nie będę siedzieć z gwizdkiem przed TV. Nie mam flagi na aucie,w lodówce nie leży szynka kibica ani jogurt z logo euro.Pokoju nie "przyozdobiłam",bo nie lubię kiczu.Biało czerwonej czapki nie mam,piwo się nie chłodzi.Dziś urzędujemy z Młodym sami.Tata pojechał uwieczniać w obiektywie ślub pewnej przesympatycznej Pary Młodej i wróci w nocy.Wieczorem,jak ulice będą świecić pustkami pójdziemy z Nikodemem na spacer.Potem Młodzież pięknie zaśnie,a mama pobuszuje po blogach;)Taki mam plan...
To prawda, dziecięce stópki są do schrupania. Takie jeszcze niezużyte :)))
OdpowiedzUsuńJa tez ubostwiam synowe stopki :)
OdpowiedzUsuńkocham dziecięce stopki !!! ja tam lubie Euro :)
OdpowiedzUsuństópencje piękne
OdpowiedzUsuńa Euro? lata mi koło nosa :D
stópki, stópki...też je uwielbiam i u nas już też piżamki, bo niestety pajaca nie da sobie założyć. Mąż lubi piłkę nożną, więc kibicować będziemy w gronie rodzinnym. Ale poza koszulkami gadżetów euro nie mamy i mieć nie będziemy
OdpowiedzUsuńOj tak uwielbiam;)
OdpowiedzUsuńA co do dzieciaków, to moja Mania ma 2,5 roczku i jest dla mnie taka maleńka, choć czasem zachowanie ma iście dorosłe, ale jak w pobliżu jest jakieś młodsze dziecko od niej to jest juz taka duża!!!
odkąd Emilia śpi w piżamie mam podobne wrażenie,
OdpowiedzUsuńrano zawsze budzi się z nóżkami między szczebelkami :)
hehe ja się w stópkach zakochałam juz na usg, nie wiem co to będzie na żywo, oszaleję!!!
OdpowiedzUsuńCo do EURO, wg to jedna z ważniejszych rzeczy jaka przytrafiła się naszemu krajowi. Widziałam jak rósł Wrocław, jak nigdy przedtem. I ja tam się cieszę :))
Miłego wieczorku!!
Śliczne stópki :)
OdpowiedzUsuńA ja cię rozumiem w kwestii piłki. Szłam sobie dziś po mieście. Obwieszone samochody, faceci z piwami, trąbkami, piszczali o siebie, krzyczeli, a ja sobie dopiero po 10 minutach osłupienia i główkowania, o co chodzi, przypomniałam, że dziś mecz ;)
Stópki są do zacałowania a w kwestii kibicowania każdy robi to co lubi. Miło było spędzić po południe z przyjaciółmi i dziećmi na oglądaniu meczu. Może jak Twój Nikoś podrośnie też się zarazisz dopingiem naszej drużyny. Spokojnej nocki i cudownego całowania stópek z samego ranka.
OdpowiedzUsuńczas spędzony w miłym towarzystwie zawsze jest super:)
UsuńW trakcie meczu poszłam na spacer.Wszędzie pusto,słychać było tylko krzyk,pisk przez otwarte okna.Wiedziałam kiedy gol,kto i jak...było tak głośno:)
Ale fajny blog! śliczny synek
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
Odnośnie stópek... do końca życia będę pamiętać jak Nikodem przychodził do nas do łóżka w nocy... ja podnosiłam swoją kołdrę, wtulałam się do malutkiego ciałka jedną ręką chwytając stópkę synka... i tak aż do rana :) Ostatnio zauważyłam, że co raz trudniej mi do tej stópki dosięgnąć... ;)
OdpowiedzUsuńA odnośnie kibicowania... wiesz, już w po Twoim wpisie na FB zrobiło mi się Ciebie żal. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic złego na myśli ;) po prostu przykro mi, że nie czujesz tych emocji, które towarzyszą takim wydarzeniom! są nie do opisania! I choć oboje z mężem na co dzień fanami piłki nie jesteśmy, to możliwość kibicowania Polakom wraz z przyjaciółmi jest ogromną radością i już po pierwszym meczu wiem, że będę to długo wspominała :D A moi synowie? ich zaciśnięte piąstki, symbolizujące trzymanie kciuków, przy rzucie karnym Greków (oczywiście jako wsparcie dla bramkarza, aby ten rzut obronił ;) na długo zostaną w pamięci...
Ania,nie przesadzaj z tym żalem.Uważam że potrafię sobie zastąpić te emocje innymi(dla mnie dużo przyjemniejszymi),nie czuję więc,że coś tracę...nie czuję i nic na to nie poradzę;nigdy nie kibicowałam i nie oglądałam meczów(nawet tych ważnych,tam gdzie nasi):)
OdpowiedzUsuńPewnie jakby mąż wczoraj był Nikodem uraczyłby siedzenie przed Tv.Mąż nauczył go nawet mówić"gol" i kopanie piłki.Myślę,że synek jest jeszcze za mały na przezywanie takie o jakim piszesz ale pewnie jak podrośnie łaknie bakcyla;)
aaaaaaaale cudniaste stópeczki :-)
OdpowiedzUsuń"Żal" to faktycznie zbyt mocne słowo, ale nie znalazłam "lżejszego". Nigdy nie kibicowałaś? w żadnej dyscyplinie? Nie interesujesz się żadnym sportem? Mój tato to kibic wszystkiego ;) mam to we krwi... od dziecka chodziłam na mecze, boks (!), siatkówkę... mój wujek prowadził niegdyś pierwszoligowy klub koszykówki męskiej i jako dzieciak siedziałam zaraz przy 2metrowych zawodnikach... jakoś nie widzę, czym mogłabym sobie te emocje zastąpić :P
OdpowiedzUsuń