Niedzielny poranek
Niedzielny poranek.Leżymy w trójkę w łóżku. Dzieć daje upust nagromadzonej przez noc energii,rodzice zaś z zaspanymi oczami i wzrokiem wbitym w sufit czekają na przypływ sił witalnych z niebios.Postanowiłam przerwać ciszę:
"Kochanie,pamiętasz te niedziele,w których wstawaliśmy o 12?"
"No"
"I co się z nimi stało?"-ciągnę dalej...
"Nikoś!co się z nimi stało?"-mąż pyta synka
Syn uśmiechnął się tylko szelmowsko i ten jego uśmiech oznaczał wszystko:)
Ja zaś pomykam w szlafroku do teraz....taka namiastka dawnych niedziel.
Oj znam to :-) Moja córa wstaje dzień w dzień o 6 rano, też tęsknię za tymi dłuuugimi porankami z ery przed dziećmi :-)
OdpowiedzUsuńEch, ileż to człowiek miał kiedyś czasu... Chociażby to wylegiwanie się, ale teraz też jest fajnie, tyle, że leżymy we czwórkę :) Wczoraj wyskoczyliśmy z mężem na wieczorną przejażdżkę rowerami. SAMI!!! To u nas zdarza sie niezwykle rzadko, cieszyliśmy sie jak dzieci...
OdpowiedzUsuńza parę lat powrócą takie poranki.
OdpowiedzUsuńteraz są inne radości.
tęskno do takiego błogiego lenistwa!
Oh, ja tez z mila checia wylegiwalabym sie do 12 w wyrku...teraz ten pomysl brzmi rownie nierealnie jak wybrawa na Kilimandzaro :)
OdpowiedzUsuńPozostaje tylko nadzieje, ze kiedys nam bedzie to dane! Pozdrawiam
Och, słodkie wspomnienia...
OdpowiedzUsuńW niedziele mój mąż wziął dziecko i się z nim bawił a ja spałam do dziewiątej :D ach, bosko było!
OdpowiedzUsuńświetny blog !!! , Na pewno będę zaglądać częściej :) :* obserwujemy ?
OdpowiedzUsuńUroczo :)))
OdpowiedzUsuńObserwuję i mam nadzieję, że mogę liczyć na rewanż? :)